Kuba na własną rękę - porady przed podróżą
Październik 2024
Kilka porad dla wszystkich, którzy chcą samodzielnie zorganizować wyjazd na Kubę. Informacje są aktualne na październik 2024 i dokładne w miarę moich możliwości (czyli tak sobie).
Przed wyjazdem - wiza, waluta i formalności
- Przepisy wjazdowe zmieniły się w połowie 2024. Od tego momentu podróżni mogą wypełnić wniosek o wizę elektroniczną (karta turysty nie jest już potrzebna), dostępny pod tym adresem. Formularz jest nieco archaiczny, ale da radę przez niego przejść. Na jednym wniosku można zgłosić więcej niż jedną osobę. Koszt wizy to 22 EUR od osoby + 2 EUR za „obsługę przelewu” (nie pytajcie mnie co to takiego). Naliczany jest do wniosku, a nie petenta, czyli przy 2 osobach płacimy 46 EUR. Potwierdzenie przelewu musimy mieć przed przystąpieniem do wypełniania formularza.
- Na 72 h przed wylotem musimy podać jeszcze kolejne szczegóły dotyczące naszego wyjazdu. Cały formularz jest mocno absurdalny, bo dotyczy ilości przewożonej na Kubę broni automatycznej, dronów i gotówki w walutach obcych. Dokument potrafi się niekiedy zaciąć, jeśli w niewłaściwej pozycji wpiszemy (lub nie) jakąkolwiek wartość. Dla ułatwienia można obejrzeć ten filmik i analogicznie go przeklikać.
- Na lotniskach proszono nas wyłącznie o wizę (należy ją wydrukować) i paszport. Po odstaniu w kolejce na lotnisku na Kubie same formalności poszły dosyć sprawnie, o ile pamiętam, nie dopytywano nas o nic istotnego. Z jakiegoś powodu jednak przed podejściem do strażnika granicznego trzeba było podejść do takiego stoliczka na hali przylotów, pokazać swoją wizę i dopiero można było stanąć w kolejce. Logika tego procesu pozostała dla mnie jednak niezgłębiona.
- Istotna sprawa – na Kubie nie funkcjonuje booking.com. Mieszkań (dzielonych mniej lub bardziej z Kubańczykami, tzw. casas particulares) należy szukać na AirBnB. Kubańczycy sprawnie odpisują na wiadomości i w zasadzie nie zdarzyły nam się problemy. Strona/aplikacja działa na Kubie, ale na jej terenie NIE MOŻNA dokonać rezerwacji. Musimy zaklepać sobie noclegi jeszcze w Polsce lub korzystać z VPN (działa, sprawdzałem).
- Nie chcę powtarzać poradników pod tytułem „co zabrać ze sobą na Kubę”, ale warto pamiętać, że na miejscu nie kupicie w zasadzie nic. Mówię o „zwykłej” Kubie, a nie kurortach w postaci Varadero, bo o nich się nie wypowiem. Ja pierwszego dnia zgubiłem płyn do soczewek i do końca wyjazdu musiałem radzić sobie z zapasowymi resztkami, bo takiego produktu zwyczajnie nie da się kupić. Z mniej oczywistych rzeczy nam przydały się zapasy jedzenia, bo sklepów (a tym bardziej sensownych produktów) też na miejscu nie ma, a czasem nie chcieliśmy tracić czasu na długi posiłek w knajpie. W obliczu ciągłego kryzysu elektrycznego na wyspie dobrym pomysłem jest powerbank, zwłaszcza taki z panelem słonecznym – nie próbowałem, ale widziałem u kogoś i nie jest to głupie. Latarka-czołówka również może się przydać. Jeśli chcecie natomiast cokolwiek przywieźć miejscowym (najczęściej gospodarzom), to polecam leki bez recepty – paracetamol, witaminę C, coś na gardło.
- Przed wyjazdem można wymienić jakieś drobne pieniądze (ze 100 zł) na lokalną walutę celem przetrwania pierwszych kilku godzin na miejscu. Ogólnie jednak dużo lepszy kurs dostaniemy na miejscu – ja na pesos wymieniałem wyłącznie dolary i ostateczny kurs wahał się (połowa października 2024) od 315 do 320 za 1 dolara. Oferty otrzymywałem natomiast od 270 do 348, ale z różnych powód nie doszło do ich konsumpcji. Euro / dolar są traktowane w knajpach, taksówkach i domach 1:1, więc jeśli ktoś wprost nie upomina się o Euro, to warto płacić w amerykańskiej walucie. Gotówka jest też niezbędna, bo podczas całego pobytu dosłownie 2 razy udało mi się zapłacić kartą (1 raz we Floridicie, drogim barze ukochanym przez Hemingwaya, 2 raz na lotnisku, ale strasznie sfrustrowało to panią kasjerkę). Nie ma żadnego problemu z wymianą dolarów, ja twardej waluty zabrałem 50% USD i 50% EUR.
- Nie ma sensu wymieniać na raz więcej jak 100-200 dolarów, bo w zależności od nominałów, możecie otrzymać nawet kilkunastocentymetrową paczkę banknotów. Noszenie tego jest mało komfortowe.
- Wyciąganie pieniędzy z bankomatu też odradzam, bo po pierwsze takich punktów jest mało, po drugie zazwyczaj nie działają, a po trzecie wypłacą Wam pieniądze po oficjalnym kursie + prowizja (co jest skrajnie nieopłacalne).
Lotnisko w Hawanie im. Jose Martiego i Internet
- Nie podejmowałem próby transportu publicznego z lotniska, trochę szkoda mi było na to czasu, bo zlokalizowane jest spory kawałek od centrum. Pewnie dostaniecie propozycję przejazdu od właścicieli casy, którzy doliczą do niej swoją prowizję (łącznie ok. 30 EUR za przejazd). Podobne stawki obowiązują na lotnisku, ale tu można się targować. Ja przed wylotem skontaktowałem się na WhatsApp z chłopakiem, który za 20 dolarów odebrał nas z lotniska i zawiózł do Starej Hawany. Posiada eleganckiego Volkswagena Polo, więc w przypadku większego bagażu trzeba go wziąć na kolana (bagaż, nie Kubańczyka). Mówi trochę niewyraźnym „kubańskim”, ale idzie się dogadać i jest punktualny: + 53 5 253 15 92.
- W przypływie rozrzutności zakupiłem kubańską kartę SIM z 6 GB Internetu do wykorzystania w ciągu 30 dni. Kartę można bez problemu odebrać na lotnisku, zaraz przy odbiorze bagażu. Pomysł był taki sobie, bo przez 12 dni na Kubie działała może łącznie z 20 h. Może wynikało to z braku prądu i awarii całej sieci, a może zwyczajnie nie działa, bo nie, jak to często na Kubie bywa. Poza tym z Internetem bywało różnie, ale przeważnie go nie było (bo nie było prądu). Nigdy nie bawiłem się w żadne karty-zdrapki, czasami udało się skorzystać z niego w jakiejś knajpie albo u gospodarzy, kiedy akurat pojawiła się elektryczność. Raczej trzeba się przygotować na odcięcie od tego okna na świat. Kartę kupowałem z tej strony.
Transport, noclegi i inne uwagi:
Najdroższą częścią naszej podróży był chyba transport międzymiastowy. Do wyboru mamy busy firmy Viazul, taxi colectivo albo zwykłe taxi. Do Viazula szybko się zraziliśmy, bo już przy pierwszej podróży miał 2,5 h opóźnienia z uwagi na … brak paliwa. Poza tym obowiązują przy nim jakieś absurdalne zasady w postaci stawienia się na dworcu na 1,5 h przed odjazdem. Ceny taxi colectivo są przy tym podobne, ale dużo zależy od tego, jak i u kogo zamawiamy. Właściciele casy zawsze zaproponują Ci taxi na dalszą podróż, a niekiedy zamówią ją prawie bez pytania 😉 Problem w tym, że wtedy doliczana jest ich prowizja – jeśli się lubicie, to warto dać im zarobić dodatkowo, ale to wasza decyzja. Przykładowe ceny w naszym wypadku:
- Hawana – Viñales (Viazul) – 2 x 16 EUR
- Viñales – Playa Larga – 2 x 35 EUR (zamawiane przez gospodarza)
- Viñales – Cayo Jutias (dzienna wycieczka na plażę, przejazd w tę i z powrotem) – 2 x 20 EUR
- Pół dnia objazdu Viñales prywatnym autem naszego gospodarza – 25 EUR (dużo, ale przynajmniej kasa trafiła bezpośrednio do Kubańczyka, a nie agencji taksówek)
- Playa Larga – Cienfuegos – 2 x 20 EUR (przez gospodarza wychodziło 25 EUR od osoby, przy dodatkowych 2 osobach dałoby radę stargować z taksiarzem do 15 od głowy)
- Cienfuegos – Trynidad – chyba 2 x 15 EUR (przez gospodarza casy, ale bez przystanku w El Nicho. To był spory błąd, bo potem nie da się tam dojechać z Trynidadu w ludzkiej cenie)
- Trynidad – Hawana – 2 x 30 EUR (przez gospodarza casy, na ulicy dostałem ofertę 2 x 20 EUR, ale już byłem dogadany z moim właścicielem)
- Trynidad – wyjazd na cały dzień na Topes de Collantes – chyba 2 x 15 EUR (zupełnie prywatnie, dogadaliśmy się z miejscowym i był to zdecydowanie najlepszy pomysł). Do tego na miejscu bilet wstępu na Vergas Grandes (absurdalne 2 x 10 EUR, ale nie udało nam się nic innego wytargować). Potem znalazł jakieś ciekawe miejscówki w okolicy, za które nie trzeba było płacić. Łącznie zeszło się nam pewnie z 6 h.
- Trynidad – cały dzień na Playa Boca i Playa Ancon – ten sam prywatny taksiarz, chciał 2 x 5 EUR, ale zostawiliśmy mu na koniec sporo więcej.
- Zawsze za śniadanie płaciliśmy po 5 USD od głowy, choć też zawsze pytałem się o to wcześniej. Do tego kolacja od 10 do 12 USD (12 jak dostaliśmy langustę w Playa Larga). Jakość różna, bo i niewiele można zrobić bez prądu, ale zamawialiśmy zwłaszcza u szczególnie lubianych gospodarzy.
- W Viñales gorąco polecamy casę Juana i Marii – znajduje się lekko na uboczu, ale tam wszystko jest blisko centrum. Faktycznie czuliśmy się tam jak u naszych kubańskich dziadków, a poza tym Juan mówi wyraźnym hiszpańskim. Zapewnili nam też masę rozrywek – jasne, płatnych, ale i tak nie czuliśmy się tam jak chodzący bankomat. Najlepiej napisać do nich bezpośrednio, bo wtedy omijamy prowizję AirBnb – villamariayjuanito@nauta.cu , link do AirBnb ew. numer telefonu: +53 48 79 31 86
Pozostałe uwagi różnej treści i wartości:
- Podobno w okresie huraganów nie jest wskazane jedzenie langust, bo mogą zawierać silne toksyny. Trudno powiedzieć mi na ile to prawda, ale po kąpieli w Playa Larga i spożyciu tego skorupiaka faktycznie rozłożyło mnie na ponad dobę.
- Na zakończenie wyjazdu próbowaliśmy wysłać z Hawany pocztówkę do znajomych. Nie byliśmy bardzo zaskoczeni, bo również poczta ównież nie działa na Kubie (przynajmniej tak było z 3 punktami pocztowymi, które udało nam się zlokalizować). Teoretycznie można by ją wysłać z lotniska, ale tam sprzedawano wyłącznie pocztówki, a znaczki i tak trzeba było kupić w punkcie pocztowym (ok, obecnym na lotnisku, ale w czasie naszego lotu był zamknięty).
- Do nawigowania na Kubie korzystałem z map offline Google i Maps.me, dość dobrze się uzupełniały.
Przykładowy plan podróży i porady z nim związane
Do inspiracji, a raczej naprawienia naszych błędów.
- Dzień 1 – przylot do Hawany późnym wieczorem
- Dzień 2 – Hawana
- Dzień 3 – rano wyjazd do Viñales
- Dzień 4 – wycieczka konna, objazd Viñales autem
- Dzień 5 – Cayo Jutias
- Dzień 6 – Z Viñales do Playa larga, ok. 5 h, wyjazd ok. 8:00, na miejscu ok. 13:00 przy pomocy taxi colectivo.
- Dzień 7 – Playa Larga do Cienfuegos – wyjazd ok. 12, trochę za późno, ale dopadła mnie wtedy jakaś choroba. Zdecydowanie mało zobaczyliśmy w Cienfuegos.
- Dzień 8 – rano z Cienfuegos do Trynidadu, ok. 1,5 h. Bez wizyty w El Nicho, co było błędem. Potem z Trynidadu nie da się tam dostać, a taxi colectivo jeździ z Cienfuegos do Trynidadu właśnie z 1,5 h postojem pod wodospadem. Pełen dzień na zwiedzenie Trynidadu to zupełnie wystarczająco, w sumie małe miasteczko. Najciekawsze są okolice i wieczorne bary.
- Dzień 9 – Topes de Collantes, cały dzień prawie (ok. 6 h, główny punkt to Vergas Grandes, potem pomniejsze ścieżki trekkingowe. Na drugi wodospad się nie dostaliśmy, bo za każdą ścieżkę miejscowi chcieli od nas po 10 EUR)
- Dzień 10 – Playa Boca, super miejsce do snorkellingu. Playa Ancon jest za to lepsza do plażowania.
- Dzień 11 – wyjazd z Trynidadu do Hawany ok. 8:00, dojazd ok. 13:30. Stare miasto, pozostałe zabytki w centrum.
- Dzień 12 – Spacer pod hotel Nacional, Vedado, dalsze błądzenie po mieście. Wieczorem lot do Paryża.
Materiały do dalszego zgłębienia
Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się jeszcze więcej na temat Kuby, to polecam (oczywiście poza podróżą na wyspę):
- Cuba Libre. Historia Gorącej Wyspy – serial dokumentalny na Netflixie. Fajnie nakręcony, dużo informacji o historii Kuby i ciekawostek z nią związanych.
- Cuba Libre – drink. Raczej bez większej wartości merytorycznej, ale do powyższego serialu będzie jak znalazł.
- Diabeł umiera w Hawanie – reportaż napisany w dość przystępny sposób.
- Hola Cuba – największy polskojęzyczny portal poświęcony Kubie. Jego autorami jest polsko-kubańskie małżeństwo. Hola Cuba oferuje też komercyjne wycieczki po Kubie.
Jeśli chcesz poczytać więcej o Kubie, to zachęcam do przejrzenia dwóch części relacji z wyjazdu.