Hatta - Góry w cieniu dubaju

styczeń 2025

Dubaj może pochwalić się wieloma atrakcjami dla możnych tego świata, ale raczej mało komu kojarzy się ze spacerami po górach. To błąd, co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze, fantazji arabskich szejków od dawna nie ogranicza budżet ani zdrowy rozsądek. Po drugie, do Emiratu Dubaju przynależy Hatta, położona 130 kilometrów od samego miasta, tuż przy granicy z Omanem. 

Skromna przeszłość

Rzut oka na mapę Emiratów pozwala zauważyć, że granice administracyjne Dubaju wyglądają co najmniej osobliwie. Główną uwagę przykuwają, oczywiście, odchodzące od pustynnego brzegu fikuśne sztuczne wyspy w postaci palm, map świata czy czego tam jeszcze szejkowie sobie zażyczą w najbliższym czasie. Mniej spektakularnie, ale w zasadzie równie zaskakująco prezentuje się położenie wspomnianej Hatty, która z samym Dubajem wydaje się nie mieć ni w ząb żadnego powiązania. Nie jest to bynajmniej współczesny zakup niewyobrażalnie bogatych Arabów, którym zachciało się posiadać ogródki działkowe w nieco innym krajobrazie. Wyjaśnienie tego faktu pochodzi bowiem z czasów, w których władcy Dubaju nawet nie mogli sobie marzyć o kupnie Manchesteru United.

Niewielka Hatta posiada historię sięgającą długich stuleci przed naszą erą, głównie za sprawą swojego strategicznego położenia na szlaku karawan handlowych. Miejscowi wynaleźli też całkiem sprytny system nawadniania zwany Falaj, dzięki czemu życie w tym niegościnnym rejonie w ogóle było możliwe. Jeśli jednak nigdy do tej pory nie słyszeliście o Hattcie, to wcale nie znaczy, że byliście jakoś specjalnie nieuważni na lekcjach historii albo mieliście pecha przy losowaniu miast-państw w Civilization VI. Gdyby nie odkrycie ropy naftowej na terenie Emiratów, to pewnie po dziś dzień ta miejscowość nie miałaby szans na żaden wpis do Księgi Rekordów Guinnessa. Losy świata potoczyły się inaczej, a niewielka (jeszcze) Hatta ma spore szanse stać się bardzo popularną destynacją podróżniczą. Wszystko za sprawą jednego zasobu, który nadal pozostaje trudny do kupienia, nawet dla arabskich szejków – górskich krajobrazów.

Sam region został przyłączony do Emiratu Dubaju w dość prozaicznych okolicznościach. Do 1850 roku Hatta należała do Omanu, natomiast w pewnym momencie tamtejszemu władcy przejadło się już ciągłe bronienie niewielkiego miasteczka przed najazdami koczowniczych plemion. Przekazał więc ten gorący ziemniak władcom Dubaju wraz z najlepszymi życzeniami dalszych sukcesów i zajął się sprawami swojego imperium, którego stolica mieściła się wtedy na odległym Zanzibarze. W tych czasach to Oman był tym niepoważnie bogatym sąsiadem, w dużym stopniu za sprawą nowatorskiego modelu gospodarczego opartego na handlu niewolnikami. I tak w niecałe 150 lat Dubaj błyskawicznie przeszedł drogę od walk z koczownikami po budowę najwyższego budynku na świecie.

Jako część Emiratu, Hatta też aktywnie uczestniczyła w błyskawicznych przemianach ostatnich kilku dekad. Zgodnie ze spisem z 1975 roku, w miejscowości zamieszkiwało zaledwie 49 osób. Analogiczne badanie 40 lat później wykazało przyrost ludności o niebagatelne 47 286%. Matematykę pozostawiam Wam, parafrazując tym samym pewnego wieszcza narodowego. Dziś Hatta może się poszczycić nie tylko wspomnianym wcześniej wpisem do Księgi Rekordów Guinnessa za najwyższy na świecie napis z nazwą miejscowości, ale też ambitnymi planami rozwoju. O tych drugich później opowiem nieco więcej. 

Hatta-all-exclusive (1)

Mapa Emiratu Dubaju. Ten mały kawałeczek przy granicy z Omanem to właśnie Hatta. 

Hatta-all-exclusive (12)

Miasteczko jest małe, ale za to posiada ładne krajobrazy. 

Hatta-all-exclusive (7)

Napis Hatta, czyli jeden z tutejszych dwóch (póki co) rekordów Guinnessa. 

Dojazd do Hatta

Jak już wspomniałem wcześniej, Hatta znajduje się około 130 kilometrów od Dubaju. Na ten moment można dostać się tam wyłącznie drogą lądową lub prywatnym śmigłowcem. Zakładam jednak, że jeśli spędzacie swój czas na właśnie tej stronie, to cały czas nie wybraliście jeszcze koloru swojego pierwszego helikoptera. Pozostaje więc Wam samochód albo transport publiczny, bo i taki jeździ całkiem regularnie na tej trasie.

My zdecydowaliśmy się na wynajem auta i po prawdzie nie bardzo wyobrażam sobie zwiedzanie okolicy bez takiego udogodnienia. Najciekawsze punkty miasteczka są od siebie nieco oddalone, a na dodatek nasz nocleg znajdował się na lekkim odludziu. Zainteresowanych praktycznymi aspektami wynajmu samochodu w Dubaju odsyłam do sekcji porad na końcu artykułu. Pasjonatom transportu publicznego i oszczędzania pieniędzy mogę natomiast powiedzieć, że w samej miejscowości znajduje się sporo przystanków autobusowych, a i same busy też były widoczne na ulicach.

Górski kurort czy siła marketingu?

Poruszając się po samym Dubaju w wielu miejscach możemy natknąć się na bilboardy albo inne materiały reklamowe promujące Hattę jako doskonałe miejsce na wypad na łono natury. Chcąc uniknąć spodziewanych tłumów przy okazji weekendu, my wybraliśmy się tam w środku tygodnia. Na miejscu natomiast zaskoczył nas raczej brak jakichkolwiek turystów, niż ich przesadna liczba. Podobno faktycznie wygląda to inaczej od piątku do niedzieli, ale tego już nie dane nam było sprawdzić. Hatta reklamuje się też jako miejsce dużego festiwalu zimowego, podczas którego przeradza się w dość żywe miasteczko. Banery rozwieszone po mieście informowały, że powinno ono trwać do 12 stycznia, natomiast na stronie internetowej wydarzenie kończyło się o tydzień wcześniej, czyli 5-tego. Najwidoczniej źródła internetowe były przy tym lepiej poinformowane, bo w momencie naszego przyjazdu po festiwalu nie było już nawet śladu. Pogoda za to dopisała nam pierwszorzędnie, bo w ciągu dnia było około 25-27 stopni. Jak na warunki Półwyspu Arabskiego było dość rześko, więc styczeń wydaje mi się doskonałym momentem na wyjazd w dubajskie góry.

Pierwsze chwile w samym miasteczku przyniosły mimo wszystko pewne rozczarowanie. Poza wspomnianymi pustkami na ulicach, również szeroko rozumiana oferta kulturalna okazała się zaskakująco skromna. Gdzieś na oficjalnych stronach przeczytaliśmy, że najciekawsze miejsca w Hattcie to przede wszystkim tutejsza tama wraz z zalewem, a dodatkowo jeszcze jezioro łabędzi, skansen (Heritage Village) oraz zielone jeziorko. Tradycyjnie główną atrakcję zostawiliśmy sobie na koniec, a zaczęliśmy od mniej popularnych lokalizacji. Korzystając z nomenklatury piłkarskiej, zaliczyliśmy przy tym klasycznego hat-tricka. W jeziorze łabędzi nie było łabędzi (oraz w sumie żadnego innego ptactwa), zielone jeziorko było w trakcie przebudowy i widniała przed nim tabliczka z zakazem wstępu, a z kolei skansen był zamknięty. Dobrze, faktycznie w tym ostatnim mogliśmy zwiedzić skromną, ale za to dość wonną wystawę tradycyjnego sposobu wyrobu cegieł. Pouczające, na swój sposób ciekawe, ale nie zatrzymało nas to na dłużej. Tuż obok znajdowało się też wejście do Falaj, podziemnego systemu nawadniania, charakterystycznego dla tego rejonu. Taka rozrywka kosztowała jednak 50 AED, co trochę przekroczyło kwotę, którą akurat chcieliśmy wydać na spacer po zalanych podziemnych tunelach.

Hatta-all-exclusive (20)

Widok na Green Lake, zielone jezioro. Ewidentnie turyści nie są mile widziani. 

Hatta-all-exclusive (13)

Kolejna z atrakcji Hatty, jezioro łabędzi (Swan Lake). Tu też świetnie nam poszło, bo łabędzi nie uświadczyliśmy…

Hatta-all-exclusive (19)

… no chyba, że mówimy o takich łabędziach. 

Hatta-all-exclusive (9)

Stara wieża strażnicza w Hattcie. 

Hatta-all-exclusive (3)

Z bliska prezentuje się lepiej, ale nadal tak samo darmowo. 

Hatta-all-exclusive (26)

Z Hatta Hill rozciąga się ładny widok na górską okolicę. 

Tama w Hattcie i inne atrakcje

Sytuacja zaczęła wyglądać nieco lepiej na kolejnych punktach naszej wycieczki. Odpuściliśmy sobie bowiem turystyczne przystawki i skierowaliśmy się na tamę, której zdjęcia najczęściej zobaczymy po wpisaniu w Google frazy “Hatta”. Ze szczytu zapory rzeczywiście rozciąga się śliczny widok na sporych rozmiarów zbiornik wodny, położony tuż u podnóża czerwono-szarych gór. Dobrze, może jeśli ktoś spodziewał się ujrzeć na miejscu wodę koloru kolumbijskiego szmaragdu, jak na zdjęciach z Instagrama, to mógł się czuć lekko zawiedziony. Z drugiej strony, jeśli ktoś w 2025 roku nadal oczekuje, że świat wygląda jak na fotkach ze wspomnianego portalu społecznościowego, to życie jeszcze nie raz srogo go rozczaruje. Może to nawet i lepiej, jeśli odkryje tą smutną prawdę nad wodami dubajskiego zalewu.

W drodze na szczyt możemy też zobaczyć, jak woda leniwie przelewa się przez ścianę zapory ku położonemu u jej podnóża parkowi. Widok ładny sam w sobie, ale Emiratczycy nie byliby sobą, gdyby przy tej okazji nie mogli pobić jakiegoś rekordu. W tym wypadku na ścianie tamy umieszczono największą na świecie mozaikę, przedstawiającą (co za zaskoczenie) szejka Zayda i szejka Rashida. Jak przystało na ojców-założycieli, Panowie prezentują się nadzwyczaj dostojnie i uśmiechają się do turystów zębami bielszymi od noszonych przez nich tradycyjnych kandur.

Tuż obok drogi prowadzącej na szczyt budowana jest obecnie duża platforma widokowa, która zapewne pozwoli na podziwianie tamy z jeszcze wyższej perspektywy. Póki co jednak główna atrakcja znajdowała się dosłownie na wodzie, ponieważ na zalewie można wypożyczyć kajaki. Uprawianie sportów wodnych nie jest raczej oczywiste na środku pustyni, dlatego też kajaki cieszyły się sporą popularnością. Samo doświadczenie na pewno jest ciekawe, chociaż po prawdzie zbiornik nie należy do największych. Na jego przepłynięcie spokojnie wystarczy około 25 minut, a potem można co najwyżej podziwiać widoki albo tutejszą faunę w postaci ryb i ptactwa. W wodzie nie można się też kąpać, podobno ze względu na ostre kamienie wystające z dna zalewu. Gdyby z jakiegoś powodu komuś przyszło do głowy wyskoczyć z kajaka, to z pewnością mógłby liczyć na niezwłoczne udzielenie pomocy i wręczenie mandatu. Wszystko za sprawą ratownika w motorówce, który bez ustanku kursował pomiędzy dwoma krańcami akwenu.

Prawdę mówiąc, jeżeli ktoś przyjeżdża do Hatty tylko na kilka godzin, to w zasadzie wyłącznie tama wraz z zalewem są obowiązkowymi punktami programu kulturalnego. Absolutnie nie twierdzę przy tym jednak, że nie warto odwiedzić tego niewielkiego miasteczka. Paradoksalnie, największa atrakcja Hatty jest również najłatwiejsza do przegapienia. Są nią przede wszystkim piękne, górskie widoki, ulokowane dodatkowo w pustynnej scenerii. Można odpocząć tu od szalonej monumentalności Dubaju i przynajmniej chwilę cieszyć się kontaktem z naturą. Trochę do wyobraźni przemawia też fakt, że nawet największy wieżowiec wybudowany przez człowieka nadal pozostaje ponad dwukrotnie niższy od Jebel Jais, czyli najwyższego szczytu Emiratów.

Przyjemne widoki na okolicę rozciągają się z głównego wzgórza miasteczka, nazywanego umiarkowanie kreatywnie Hatta Hill. Poza punktami widokowymi, znajduje się na nim w miarę zadbany park wraz z licznymi stanowiskami do grillowania. Trzeba powiedzieć, że Arabowie są wielkimi entuzjastami tej rozrywki, a w wielu miejscach można znaleźć wolnostojące grille lub miejsca wyznaczone do piknikowania. O ile sam pochwalam taki sposób spędzania czasu, to jednak komuś wychowanemu nad Wisła ewidentnie czegoś w arabskiej kulturze grillowania brakuje. Zapewne są na świecie lepsze połączenia, niż przypieczona swojska z zimnym Żubrem z puszki, ale czy na pewno jest ich aż tak wiele?

Będąc w historycznym centrum, tuż obok skansenu, warto wejść też na starą wieżę strażniczą. Poza oczywistą korzyścią z odrobiny wysiłku fizycznego, również z tego szczytu można podziwiać górzysty krajobraz miasteczka, za to z trochę innego punktu widzenia. Jakby powyższych zalet było Wam mało, to dodam jeszcze, że wejście jest zupełnie za darmo. Nie da się, niestety, odwiedzić samej wieżyczki, ale w tej cenie to i tak zupełnie dobra oferta. Swoją drogą, określenie tego zabytku jako “starego” rzuca też ciekawe światło na historię całego regionu. Wieżyczkę wybudowano gdzieś około roku 1880, a więc jest mniej więcej rówieśnikiem Coca Coli, a z kolei od całych Zjednoczonych Emiratów Arabskich jest starsza o ponad 90 lat.

Ładne prezentują się też okolice Leem Lake, zaraz przy wjeździe do Hatty od strony głównej drogi. Teren został “zrewitalizowany”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza, że usunięto z niego wszystkie naturalne elementy i wybudowano nowe, których zadaniem jest przede wszystkim wyglądać jak naturalne. Efekt jest przy tym zupełnie przyjemny, a okolice tego sztucznego jeziorka zachęcają do spacerów. W ten sposób powoli docieramy już do wyjazdu z Hatty (albo wjazdu, wiele zależy od perspektywy). Czeka nas tu jeszcze rzut oka na odrestaurowaną twierdzę, znajdującą się na środku głównego ronda i wypada poszukać kolejnych atrakcji.

Hatta-all-exclusive (25)

Główna atrakcja Hatty, czyli zalew gdzieś w centrum Półwyspu Arabskiego. 

Hatta-all-exclusive (14)

Z poziomu kajaka prezentuje się równie przyjemnie, choć nie nastawiajcie się na długą trasę. 

Hatta-all-exclusive (16)

Największa na świecie mozaika, przedstawiająca – oczywiście – założycieli Emiratów. Tak białych zębów, jak u uśmiechniętych panów, nie ujrzycie nawet w reklamie pasty wybielającej. 

Hatta-all-exclusive (1)

Okolice wjazdu do Hatty, gdzie znaleźć możemy kolejny prawie naturalnie wyglądający zalew. 

Kemping na środku pustyni

My akurat postanowiliśmy zostać na jedną noc w Hattcie i nacieszyć oczy widokiem emirackich gór. W tym celu wypadało znaleźć jakieś zakwaterowanie, co sprawiło nam początkowo lekki problem. Ogólnie rzecz biorąc, dostępna w wybranym terminie baza noclegowa przedstawiała się zaskakująco skromnie, a przynajmniej jeśli mówimy o miejscach w interesującej nas kategorii cenowej. Nie zrozumcie mnie źle – Emiraty są rajem dla wszystkich ludzi, których z różnych powodów nie ogranicza budżet. W naszym wypadku, eufemistycznie rzecz ujmując, ma on istotne znaczenie przy dokonywaniu wyborów konsumenckich. Z tego powodu podczas przeglądania ofert noclegów mamy w zwyczaju raczej “sortować od najtańszych”, aniżeli grymasić na zbyt mały prywatny basen. Korzystając z tej sprawdzonej techniki, tym razem udało nam się znaleźć dość osobliwą ofertę wynajmu przyczepy kempingowej gdzieś na uboczu Hatty.

Samo pole kempingowe mieściło się w Wadi Hub, które okazało się całkiem rozległym parkiem rozrywki połączonym ze schroniskiem. Mieszkańcy Dubaju przyjeżdżają tu, aby zaznać mniej lub bardziej typowych dla gór atrakcji na świeżym powietrzu. Spośród tych pierwszych wymienić można choćby wypożyczalnię rowerów górskich albo liczne piesze szlaki, które startują akurat z okolic kempingu. Wśród tych drugich natomiast można znaleźć trampoliny, park linowy, absurdalnie wielkie zjeżdżalnie wodne albo tor do rzucania toporami. Zwłaszcza ten ostatni element zdawał się mocno kontrastować z arabskim pejzażem, ale czego to się nie robi, aby przyciągnąć klienta.

Co w tym wszystkim najciekawsze, wraz z kluczykami do naszej przyczepy dostaliśmy też otwarty bilet wstępu na większość z wymienionych atrakcji. Zdarzyło nam się już wcześniej odwodnić podczas długich wędrówek po górach, natomiast okazji do pomykania za darmo po parku linowym na środku pustyni jeszcze nie mieliśmy. Z tego powodu szybko zrewidowaliśmy swoje plany na resztę dnia, tym bardziej, że akurat wtedy wypadały urodziny mojej lepszej połówki. Warto przy tym wspomnieć, że w cenie noclegu był też widok na bardzo ładny zachód słońca na tle okolicznych gór. Szkoda tylko, że nie byliśmy przygotowani na zrobienie grilla pod przyczepą, bo z zapasów mieliśmy ze sobą wyłącznie owsiankę i kabanosy. Nie obraziłbym się też za orzeźwiająco schłodzonego lagera, choć wieczór spędzony z kubkiem herbaty i partią makao też przedstawiał się nader przyjemnie.

Hatta-all-exclusive (11)

A oto i nasz nocleg w Hattcie. Ciasny, mały, ale za to też całkiem drogi. 

Hatta-all-exclusive (23)

W cenie noclegu znajdowała się możliwość zjechania np. po takiej linie. 

Hatta-all-exclusive (22)

Kemping oferował też dużo lepsze warunki noclegowe w w postaci regularnych domków. Na ich korzyść przemawiało też położenie na szczycie wzgórza, na niekorzyść – cena.  

Hatta-all-exclusive (8)

Kolejna z atrakcji wliczonych w cenę noclegu. Nieoczywista rozrywka w dubajskich górach, ale zaskakująco przyjemna. 

Hatta-all-exclusive (5)

Górski zachód słońca. Przez chwilę wygląda fajnie, ale po prawdzie po ciemku nie ma za bardzo co robić na kempingu. 

Wielkie plany wobec małej Hatty

Hatta-all-exclusive (15)

Główna twierdza znajduje się na środku ronda, tuż przy wjeździe do Hatty. 

Hatta-all-exclusive (27)

W Hattcie można też znaleźć miłe tereny do spacerów nad jeziorkiem (sztucznym, oczywiście). 

Hatta - porady praktyczne

Informacje są aktualne na styczeń 2025 i dokładne w miarę moich możliwości (czyli tak sobie).

  • Wynajem auta – auto wynajmowaliśmy w oddziale Sixt przy stacji metra „Equity”. Za auto na 2 dni zapłaciliśmy pierwotnie 240 AED, przy czym był to jakiś podstawowy chińczyk bez dodatkowego ubezpieczenia. Samochód był w zasadzie ok, na tę trasę spokojnie wystarczył, ale mam mieszane uczucia do wypożyczalni. Ostatecznie wyszło sporo drożej, bo doliczono mi chyba dodatkowe 140 AED opłaty autostradowej. Głupi ruch z mojej strony, bo spytano mnie, czy za autostrady chcę zapłacić teraz czy po powrocie. Nie dodali przy tym, że druga opcja jest jakieś 20x tańsza, chociaż po prawdzie to komunikacja z panem Hindusem nie należała do najłatwiejszych. To największy minus, ale też nikt mnie nie zmuszał i zapłaciłem za własną naiwność. Za auto pobrano kaucję 3000,00 AED, które zwrócono w ciągu ok. 10 dni. Do wynajmu miałem kartę kredytową, nie wiem, jak wygląda sytuacja z kartami debetowymi. Za paliwo z Dubaju do Hatty i z powrotem zapłaciłem łącznie ok. 60 AED na stacji benzynowej.  Po zwrocie auta przejrzano szybko jego stan, po czym od razu podpisano mi dokument, że wszystko jest ok. Niepotrzebnie zakupiłem też nieograniczoną liczbę km/dzień (normalnie obowiązuje limit 200 km), przy czym za to akurat dopłaciłem jakieś grosze. 
  • Noclegi w Hattcie dla par bez ślubu – o ile w niektórych Emiratach problemem może być wynajęcie pokoju dla pary niebędącej małżeństwem, tak w Hattcie nikt nie robił z tego problemu. Trzeba też pamiętać, że Hatta pozostaje formalnie częścią Dubaju, gdzie obyczaje są najbardziej liberalne. 
  • Przykładowe atrakcje –  Wstęp na samą tamę jest bezpłatny, tak samo do Heritage Village, wieżę strażniczą i Hatta Hill. Kajaki kosztowały 60 AED/podwójny kajak, bez limitu czasowego. Ten drugi element jest nieco bez sensu, bo zalew jest dość mały i po godzinie powoli zbieraliśmy się z powrotem. Jeśli ktoś bardzo chce odwiedzić Falaj (podziemne tunele), to po wynajęciu kajaka otrzymuje się kupon z 10% zniżką na tę rozrywkę. 
  • Kemping Wadi Hub – dużym plusem noclegu w Wadi Hub jest darmowa wejściówka na część atrakcji przez czas pobytu (m.in. park linowy, zjazdy linowe, trampoliny, rzucanie toporem i takie tam). Nie jest wliczony za to wstęp na wszystkie zjeżdżalnie wodne, bo to podobno już inna firma. Przy wynajmie przyczepy za darmo możemy też dostać drewno na grilla. W sumie wieczorem warto go rozpalić, bo oferta knajp na terenie parku rozrywki była dość słaba i droga. 

Hatta – góry w cieniu Dubaju

5 4 Ocen
Ocena
Powiadom mnie o nowych komentarzach
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments